czwartek, 28 sierpnia 2014

Bez sensu #2 (a może i trochę go tam będzie)

28/08. Od ostatniego wejścia tutaj minęły trzy miesiące. Dużo się zmieniło. Ale jest jakoś dziwnie. Nawet gorzej. Ta stała rutyna - budzenie się trwające godzinę, śniadanie rano składające się z kawy i czego popadnie. Już nawet kawa nie jest taka dobra jak kiedyś. Taka chujowa, sucha, bez smaku. Zero kofeiny. Albo to mó organizm doszedł do takiego stanu ze nawet na nią nie reaguje. Życie bez "drugiego" (dla niektórych jest taki sam jak oni) człowieka jest jakieś w ogóle bez smaku. Okropne. Kiedyś i ta rutyna mnie zadowalała. Ktoś był. Ale go nie ma, bo ten stary Zet był idiotą, nie umiał docenić tego, co miał. Ale no cóż, było - minęło. Życie idzie dalej. Tylko że to jest wszystko to samo co było wcześniej. Nic się nie zmieniło. Może poza moją miłością do alkoholu. Już mi przeszło, nie mam jakich żali wylewać komukolwiek. A nawet jakbym miał, po co? Co innych ludzi obchodzi twój stan? Mają swoje własne problemy i swoje własne rozwiązania. A jak nie mają to powolna droga do śmierci. Albo szybka. Jeśli ktoś nie potrafi.
Nowy telefon. Bo tamtego też nie umiałem docenić. A co ja umiem docenić? Człowieka? Nie. Przedmiotu? Nie. Uczuć? NIE. Tępy skurwiel, aspołeczny pojeb kurwa mać. Ale no cóż, taki jestem, nie zmienię się, nikt mnie też nie zmieni. Jedynie może zmienić moje życie.

Panta rhei.

sobota, 24 maja 2014

Bez sensu #1

Tak mnie jakoś w nocy naszło. Co by było gdyby świat byłby jednym, wielkim kontynentem? I nie tym światem, co mamy teraz? Po pierwsze - globalizacja nie miała by już znaczenia, bo w zasadzie wszystko byłoby mniej więcej w jednym miejscu. Drugie - polityka - znaczne wpływy jednego państwa na drugie, ciekawe, silniejsze państwa przygarnęłyby te słabsze, też ciekawe. Trzecie - wojny - jeśli byłyby jakie, a oczywiście że by były, bo bez wojen by się nie obeszło, objęłyby chyba całe terytorium tego "świata". O zgrozo, gdyby ktoś użył broni nuklearnej, nie było by co zbierać. Świat dążyłby, tak jak i ten, do samozagłady, to by tylko była kwestia czasu. Następne, kwestia rasizmu (?). Teoretycznie biorąc teorię w/w, cały ten świat mógłby być jednolity rasowo, wszyscy ludzie stamtąd mogliby mieć wspólnego przodka, co byłoby w sumie dość prawdopodobne. Surowce byłyby - jak i teraz są - jednostką przetargową każdego konfliktu czy rozmów pokojowych. Państwom nie opłacałoby się zamykać granic dla innych, bo przypuśćmy na swoim małym terytorium nie miałoby wszelkich zasobów naturalnych potrzebnych do bycia samowystarczalnym. Temat na dłuższą chwilę czasu.





random pic

Wróciłem.
Dzień 24-05-2014 - ponad pół roku mnie tu nie było, a to tylko drugi post.
Dziś się nic nie działo. Wiało nudą, strasznie. Słońce dość ładnie świeciło, pomijając już fakt że go nienawidzę, ale no nie powiem, dawało taką aurę przyjemnego dnia. Obudziłem się około 13, sprawdziłem powiadomienia na komórce, z dozą lenistwa podjąłem cel - wstać. W ciągu, hm, 20 minut dałem radę, przeciągając się kilka razy. Chuj nie pracowity gość. Ledwo co wstałem, włączyłem komputer, przypominając sobie powoli co się działo dnia poprzedniego. Hm, plaża, wreszcie, wyszedłem na plażę po szkole. Było fajnie, pomijając fakt że do wody zostałem wrzucony, nie wszedłem sam. No i to w pełnym ekwipunku, tzn. ubrany i z telefonem i winem. A tam. Miałem to w dupie, zbyt zajebisty dzień był. A po wypiciu prawie litra Kadarki - wina prima classe ( 9,99 zł we freshu w końcu!) - był jeszcze lepszy. No i przeleżałem jeszcze cztery godziny na plaży, [sarkazm] zajebiście się bawiłem [/sarkazm], prawie padł mi telefon - co by było największą porażką dnia wczorajszego - ale jakimś cudem wytrzymał na 5% baterii do końca. No i to w sumie tyle, po tym był tylko marsz do domu. A w domku - pod prysznic i do wyra.
Dzisiaj - postawiłem sobie za misję ogarnąć ogródek. Skosiłem trawę, przyciąłem żywopłot. I kupiłem sobie CS: GO. No i z ogarniania ogródka wyszły tylko te dwie rzeczy.













Śmieszny obrazek z internetu, hehe.

Położyłem na głowie kota kawałek złotej folii aluminiowej i ona po prostu usiadła tu patrząc się z przerażeniem, dopóki jej nie zdjąłem, nie mogłem przestać się śmiać, mój boże, jestem złą osobą, pomocy

re: koty są kontrolowane przez rządowe satelity, zablokowałeś sygnał więc się wyłączył



Pan Z, persona non grata

środa, 23 października 2013

Zwykły, szary dzień. Nic ciekawego się nie działo, dziać nie będzie, oczywiście także się nie dzieje. Miło się spędza czas w towarzystwie osób, gronie ludzi, na którym można polegać. Przyjaciele. Przyjaciele to zbyt ogólnikowe określenie - najlepsi przyjaciele. Też zbyt porozciągane. Nie wiem jak to określić, wiadomo o co chodzi. No więc - miło się spędza czas. Z przyjaciółmi, ludźmi, na których można polegać. Czemu ten świat jest skonstruowany tak, że człowiek samotny dąży do destrukcji? Prosta droga do samobójstwa. 

Czemu po prostu nie można żyć samemu? 

Nic nowego. Ciągle to samo. Przyjaciele, których mi brakuje. Zawsze mi ich brakowało. Byli częścią mojego życia - lecz nie materialnie. Fizycznie nigdy nie istnieli. Kolejne pierdolenie chorego człowieka. Kolejne marne słówka, które i tak w tych czasach nic nie znaczą. Dlaczego?
Pierdolony świat, to on jest właśnie piekłem. Nie jestem poetą. Nie jestem nadzwyczaj inteligentnym człowiekiem. Nie jestem kimś, kto może coś tutaj zmienić. Nie jestem kimś.

Moje życie - moja droga.